Brakuje mi kociego mruczenia. Ten ciepły dźwięk roznosił się po naszym mieszkaniu przez 10 lat.
Teraz jest tu cicho i samotnie. Kiedy wchodzę do mieszkania, czarna, futrzasta kulka nie czeka na mnie przy drzwiach.
Dziękuję wam wszystkim za dobre słowa i współczucie dla sytuacji mojej kotki. Opiekowaliśmy się nią tak długo jak tylko mogliśmy, jednak przyszedł moment kiedy nie chciała przyjmować już nawet wody. Przez obniżona odporność podłapała też koci katar (chociaż sami nie wiemy jakim sposobem, bo nie wychodziła na dwór). Weterynarz stwierdził, że podawanie antybiotyku w tak ciężkiej sytuacji (oprócz tego wszystkiego - rak) nie ma sensu, ponieważ osłabi ją to jeszcze bardziej. Musieliśmy ją uśpić.
Mimo to, że Kity nie ma już przy nas i tak zawsze odruchowo patrzę na miejsce w którym zwykle spała. Wczoraj nawet zwróciłam znajomej uwagę "nie zamykaj drzwi do łazienki, kot musi mieć dostęp do kuwety". Od tego się chyba nie odzwyczaję. Zresztą, żaden z domowników nie zamyka drzwi na klamkę. Tak już chyba pozostanie.
Jeszcze raz przepraszam, za niedotrzymanie terminów i obietnic. Dziękuję wam również za słowa otuchy.